Kopertowa sukienka...i nic więcej.


    Są takie ubrania, które najlepiej bronią się solo. Takie które cały swój urok roztaczają jedynie w towarzystwie prostych akcesoriów czy dodatków bo wszystko, co ponad to, tylko ten urok przyćmiewa.


   Spróbujcie sobie wyobrazić tą sukienkę z założonym pod spód t-shirtem. Albo z zarzuconą na ramiona marynarką, albo oversizowym swetrem. Mimo że w teorii brzmi to dobrze, i poprawnie, i stylowo, to jednak w praktyce nie wygląda tak rewelacyjnie jak... sama sukienka. Tylko i aż sukienka.




   Ciepłe, letnie dni cudownie zachęcają nas do takich minimalistycznych rozwiązań, i ja chętnie się tej pokusie oddaję. Wspaniale jest założyć sukienkę, wsunąć stopy w klapki, chwycić w dłoń koszyk, i wyjść z domu. Ja czuję się wtedy niezwykle lekko, jest to uczucie jakiejś takiej swoistej wolności, którą ciężko jest mi nawet ubrać w słowa.




   Ta konkretna sukienka to jeden z moich tegorocznych ulubieńców lata. Gruby, dość sztywny len, do tego zakładany, kopertowy, głęboki (ale nie ZBYT głęboki) dekolt, i cieniuteńkie ramiączka. A wiecie co jest w niej najlepsze? To, że nie wymaga zakładania stanika. A ten fakt podczas upalnych dni to dla mnie +100 w rankingu fajności. Dlatego ta sukienka plasuje się w nim niezwykle wysoko.



A tamtego czerwcowego wieczoru, kiedy o godzinie 20 wreszcie można było głębiej odetchnąć, spacerowaliśmy z P. po warszawskiej starówce odkrywając miejsca wcześniej nam nieznane.
Było przepięknie. 


Sukienka Mango | koszyk Roboty Ręczne | klapki Bershka | naszyjnik Matylda Zielińska Jewelry | zegarek Miugo 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czapka bosmanka i..nic więcej.

Kwiecień plecień...czyli wracamy do kożucha.

Śnieg i...śnieg!