Pierwsze powiewy wiosny

Mówią, że ,,w marcu jak w garncu".

I trudno się z tym nie zgodzić.

   Jednego dnia chcemy zrzucać ciężkie płaszcze i pląsać po mieście w samym sweterku, wystawiając buzie do ciepłych promieni słońca, a następnego znów musimy chować się za szalikiem, chroniąc twarz przed powiewami przenikliwie zimnego wiatru, często w towarzystwie zacinającego deszczu. W sklepach za to pełnia wiosny, a nawet lata: lekkie sukienki, sandałki, lniane koszule. Ogarnięte tęsknotą za ciepłem odświeżamy garderobę, wzbogacając ją o ubrania przewidziane na temperatury od 15 stopni wzwyż, a potem czasami tygodniami czekamy na okazje, by je założyć.

Cóż...,,been there, know that". 
  
   Ale nie oznacza to, że nie możemy już zacząć wprowadzać pewnych zmian w naszych stylizacjach, że nie możemy nadać im odrobinę bardziej wiosennego charakteru. Wystarczy do sprawdzonego (ulubionego) zestawu botki + jeansy dorzucić nie wełniany płaszcz, a bawełnianą marynarkę. 



Ta marynarka to zeszłoroczny prezent od P., i zdecydowanie był to prezent trafiony. Korzystałam z niej jesienią, i absolutnie będę korzystać również wiosną. Oversizowy krój, krata w odcieniach brązu i żółci, dwurzędowe zapięcie. Jest boska. 



Oprócz tego lniany t-shirt, niebieskie jeansy z prostymi nogawkami, takie trochę o kroju
,,relaxed fit", iiii... botki. Tak tak, wiem, że wiele z Was już ma w głowie klapki, mokasyny i trampki, ale kurczę! No kocham botki. I kocham połączenie lekkich stylizacji (szczególnie letnich sukienek, odkrytych pleców) z cięższymi butami. I gdyby nie to, że w lato jest mi w nich zwyczajnie za gorąco, to chodziłabym w botkach cały rok :D Więc dopóki jeszcze nie jest aż tak ciepło, to wskoczę ostatnie kilka razy w moje ulubione kowbojki, wybaczcie mi to.



A żeby całości dodać lekko paryskiego sznytu...wsuwki do włosów. Totalnie kocham ten trend.







 


 Marynarka, botki, t-shirt Zara | jeansy Mango | wsuwki kupione w Rossmannie

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czapka bosmanka i..nic więcej.

Kwiecień plecień...czyli wracamy do kożucha.

Śnieg i...śnieg!