Zaklinając jesień w cętki.


No dobrze.

Tytuł już mam, i to całkiem chwytliwy.

Pytanie…. co dalej?

Mogłabym napisać o tym, jak panterkowy wzór na ubraniach i dodatkach w ciągu kilkunastu tygodni stał się absolutnym hitem. 

Albo o tym, że generalnie nie lubię wzorzystych ubrań, a cętki zawsze kojarzyły mi się z lekkim kiczem i odpustem, ale forma w jaki teraz ten wzór jest nam podawany, bardzo przypadła mi o gustu.

Ale może skupię się bardziej na tym zaklinaniu.

Kiedy w tym tygodniu na Instagramie czytałam mnożące się narzekania na brzydką pogodę, że zimno, że pada, że wiatr… to ogarniało mnie mieszanina zdziwienia i lekkiej frustracji. No bo kurczę! Mieliśmy tak niesamowicie ciepłe i długie lato, tak piękny i wręcz gorący jak na tę porę roku wrzesień, pierwsza połowa października też była ładna… a tu przychodzą 3 dni gorszej aury i nagle lawina lamentów! Naprawdę? 

Ja wiem, że większość z Nas nie lubi tej połowy roku która się właśnie zaczyna. Nie lubimy kiedy robi się ciemno o 16, kiedy trzeba się ubierać na cebulkę, kiedy marzną nam stopy, kiedy pada marznący deszcz… ALE. 

Po pierwsze i najważniejsze, przecież piękna jesień wcale się jeszcze nie skończyła! Fakt, czasem jest bardziej mglista, ciemniejsza, bardziej tajemnicza, ale wcale nie odbiera to jej uroku. Ja to melancholijne oblicze kocham równie mocno jak to złote i słoneczne. (A dla tych co jednak wolą pogodną wersję, to w przyszłym tygodniu ma być średnio po 15 stopni w ciągu dnia, więc macie na co czekać!)

Po drugie, to właśnie nadchodzi najbardziej przytulny i #hygge czas w roku. Kto chciałby ładować się pod koc i zapalać świeczki pachnące cynamonem kiedy na dworze świeci słońce i jest 20 stopni? Ja na pewno nie. Za to kiedy wracamy do domu lekko zmarznięci, lekko zmoknięci, z włosami potarganymi wiatrem… ah, wtedy jest to najprzyjemniejsza możliwa opcja. Podczas brzydkiej pogody automatycznie o 100% bardziej doceniam ciepło mieszkania i kubka kawy <3 

Kolejna kwestia. 

Kto nie kocha grubych swetrów? I botków? Ja już nie raz deklarowałam, że są to moje absolutnie ukochane elementy garderoby, i zdania nie zmieniam. Więc niedawne ochłodzenie powitałam wręcz z radością, bo wreszcie mogłam wyciągnąć z szafy ukochane rzeczy.  

Okej, zgadzam się, że kiedy całymi dniami pada i wieje, to nie jest za fajnie. Ale pozbądźmy się tego malkontenctwa, przestańmy narzekać, tylko cieszmy się tym, co zdecydowanie zasługuje na docenienie. Niby takie proste: szukać pozytywów. Ale jesienią niektórzy mają z tym duży problem. Więc apeluję do tej grupy o wzmożone starania, bo każda jesień da się lubić <3

PS. Po czwarte: zostało 58 dni do Świąt!









marynarka H&M | golf Bershka | spódnica Zara | botki L37 | torebka Guess | kolczyki Jagg.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czapka bosmanka i..nic więcej.

Kwiecień plecień...czyli wracamy do kożucha.

Śnieg i...śnieg!