Biel, beż, i Starówka o wschodzie słońca.
Trzeci raz w życiu wstałam o świcie specjalnie po to, żeby zrobić zdjęcia. Nie było łatwo. I po raz trzeci efekty sesji po stokroć zrekompensowały mi trudy pobudki o tak szalonej porze. Z pewnością zrobię to jeszcze nie raz. Mimo, że prawie na pewno za każdym będzie równie trudno wyrwać się z miękkich objęć pościeli. Mieszkam w Warszawie już niemal 3 lata, i warszawskie Stare Miasto widziałam wielokrotnie. Ale po raz pierwszy miałam okazję zobaczyć je jako jedna z pierwszych tego konkretnego dnia. Budzik o 5.30 i dotarcie na miejsce kilka minut po 7 rano umożliwiły mi ujrzenie Starówki w pełnej krasie. I było to niezwykłe doświadczenie, prawdziwa uczta dla oczu i mojego poczucia piękna. Bez tłumów miejscowych, wielkich grup turystów z przewodnikami i aparatami, samochodów wjeżdżających wszędzie, gdzie to jest możliwe (a czasem także tam, gdzie to niemożliwe), bez muzyki, krzyków i ogólnie panującego chaosu, można było dostrzec niczym niezmącone, wiekowe piękno. Miejsce...